wtorek, 18 marca 2014

Fotograf Enzo - opowiadanie erotyczne


śledź nas na facebooku i bądź na bieżąco:

***

- Popatrz, pojawił się nowy konkurs na opowiadanie! Może powinnaś spróbować? - pyta się zza ekranu laptopa Gosia objadająca się sorbetem gruszkowym.
- Co Ty znowu wytrzasnęłaś? - leżę na swoim wyrku i zamykam oczy w proteście. - wiadomo jak się skończyło ostatnim razem jak starałaś się mnie wypchnąć na siłę.
- Oj daj spokój, wszyscy wiedzą, że po prostu Cię nie docenili! - krzyczy prawie na mnie - Nie powinnaś się tak łatwo poddawać. Wysyłam Ci to na fejsa - ogarnij to i bierz się do roboty.
Leniwie sięgam po leżącego pod moim łóżkiem centrum dowodzenia i stukam hasło. Genialnie, strona ładuje się w nieskończoność aby po chwili pokazać mi stronę z fotografią.
- Młoda, chyba pomyliłaś systemy. Ja piszę a nie robię zdjęcia. W dodatku w negliżu.
- Nie marudź, tylko czytaj. - Gosia zakłada słuchawki i już jej nie ma. Ani dla mnie ani dla świata. Pewnie znów ogląda jakieś badziewia z wampirami.


Już dziś daj sobie szansę i uwolnij swoje emocje. Wyraź swoją delikatność w słowach. Opisz najbardziej bliską Ci sytuację i namaluj zdjęcie wyrazami. Najlepsze pracę zostaną nagrodzone książkami słynnego fotografa Enzo Coletti - Włoskiego fotografa a laureatka dostanie szansę na wykonanie profesjonalnej sesji zdjęciowej pod bacznym okiem Enzo. Temat konkursu "moją bronią emocje". Na pracę czekamy do końca tego miesiąca. 

Zaczynam śmiać się pod nosem, otwierając tym samym folder z moimi bardzo wyuzdanym opowiadaniem i już wciskam przycisk send pod dołem maila. Niech się pośmieją. Takich prac pewnie się nie spodziewają. Poszło. Tym razem i ja zamykam się na świat włączając całą płytę 'dead man's bones' i przechodzę w stan muzykalnego orgazmu i otępienia.
Dni mijają jak szalone, przelewają się mi przez palce. Wykłady, ćwiczenia, wieczory, filmy i tak w kółko. Środa jednak okazała się inna.

ŚRODA:
 Wracam w pośpiechu z uczelni wskakując do tramwaju. Tłok jak na Krupówkach latem, ledwo łapię powietrze a w dodatku w torbie odzywa mi się telefon. Cały tramwaj zaczyna się śmiać pod nosem gdy słyszą Alvina i Wiewiórki w piosence Makareny. No cóż, nich się pośmieją - ten tramwaj jest smutniejszy od mojego ostatnio wcale nie używanego wibratora.

- Słucham - odbieram instynktownie nie patrząc na ekran. Zza głośnika dobiega mnie głęboki męski głos który odbija się delikatnie w moich uszach.
- Czy mam przyjemność z Panią Sandrą?
- Tak, ale aktualnie jadę tramwajem i nie mam czasu na podpisywanie umów o abonament, kupowanie cudnych perfum czy odkurzaczy. - odpowiadam mechanicznie.
- Spokojnie jestem przedstawicielem Enzo Coletti, zgłosiła się Pani do naszego konkursu i mam przyjemność Panią poinformować, że została Pani jego laureatką. Chciałbym umówić z Panią szczegóły dotyczące sesji o której mowa była w artykule. Czy pasowałoby Pani zrealizować to w ten piątek o godzinie 17? Przesłałbym Pani mailem więcej informacji i szczegółów. Pan Enzo w Polsce zostaje tylko do następnego wtorku, więc zależy mu na dobrym wygospodarowaniu czasu.
- Jasne. Rozumiem. Musiałabym sprawdzić w kalendarzu - (ściema, nie posiadam kalendarza. POPRAWKA: posiadam kalendarz, ale jest pusty na następny miesiąc).
- Proszę w taki razie jeżeli Pani może być tak uprzejma oddzwonić do mnie gdy sprawdzi Pani swój terminarz.
 No, teraz wyglądam w ich oczach poważnie. Mam swój terminarz. Terminarz własnej dupy jak to Gosia zwykła mówić. Może powinnam więc zapytać się jej czy ma chęć pozować dla jakiegoś starego, śmierdzącego alkoholem fotografa - ona i jej wybujała fantazja na pewno stworzyłyby dzieło w kiczowatym stylu. Zresztą kto to jest ten cały Enzo i za kogo on się właściwie uważa, że daje siebie jako nagrodzę. Jakiś popapraniec, bez wątpienia. Jak na mężczyznę przystało EGO większe od rozmiaru penisa.
- Oczywiście, zadzwonię jak tylko będę w stanie. - Zawieszam połączenie i śmieje się sama do siebie, ludzie wokół chyba naprawdę uważają mnie za niespełna rozumu, ale jednak... (pomimo tego całego EGO mężczyzn i ich tupetu) Udało się! Ktoś mnie wreszcie docenił!


Wchodzę do domu tanecznym krokiem a Gosia patrzy się na mnie z przekrzywioną miną i wygląda tak jakby właśnie mówiła: Heeeej, może powiesz co Ci jest, bo wyglądasz idiotycznie ruszając biodrami w tańcu którym nie pożaliłby się kot mający cieczkę?
Rzucam bez słowa torbę na łóżko i ciskam się na nie zaraz po niej.
- Wygrałam ten Twój idiotyczny konkurs :) dzwonili do mnie dziś jak wracałam z uczelni. Chodźmy do kina!
- Ej, to ekstra! W końcu coś się dzieje. Chwila, chwila.. czy nagrodą nie było spotkanie z tym Włoskim fotografem od Vogue... Enzo?
- Tak mam się zgłosić w piątek wieczorem, poza tym to nie spotkanie, ma mi zrobić kilka zdjęć z tego co zrozumiałam.
- Ostro! Zazdroszczę Ci! - rzuca się do mnie na łóżko i przytula jak misia.
- Spokojnie z tymi czułościami, bo przerośnie i mnie moje ego i nie ruszę się nigdzie w piątek.
- Ty i te Twoje teksty.
- Cóż w sumie mam nadzieję na to, że jego sprzęt okaże się na tyle duży, że zmieści moją zajebistość - rzucam z przekąsem.
- Duże sprzęty zawsze zachwycają - śmieje się wniebogłosy Gocha.

*****

dress lace red red dress lace dress red

Odpowiedziałam zaraz po tym jak zjadłam jajecznice na boczku, umyłam zęby, poszłyśmy z Gochą na seans feministycznego filmu i wypiłyśmy na odwagę wino. Zleciało. Stoję przed lustrem i wciskam się w sukienkę, muszę wyglądać choć trochę przyzwoicie. Kurwa! Podarłam rajstopy, ostatnią parę - ja i mój fart zawsze ze mną. Nachylam się nad rzeczami Gosi i przeszukuje jej bieliznę.
- Gocha! - krzyczę z pokoju - Masz jakąś zapasową parę rajstop?
- W szafce, trzeciej od góry, po prawej stronie od okna - mam nowe opakowanie pończoch.
Że jaaaak? Powoli, chyba nie nadążam. Zatrzymałam się na szafce, dalszej części nie pamiętam. W głowie po raz drugi cisną mi się brzydkie słowa choć ich nie wypowiadam. Po niespełna 3 minutach uporczywego rozszyfrowania lokalizacji pończoch otwieram opakowanie i zakładam je na nogi kończąc to charakterystycznym dla samonośnych cudeniek plaskiem silikonu o skórę. Czerwona rozkloszowana sukienka przylega mi do ciała sprawiając, że moje piersi wyglądają na pełne zupełnie jak usta, które właśnie pociągam ruchem błyszczyka. Jeszcze tylko mascara i mogę wychodzić. Oczywiście nie obyłoby się bez wjechania sobie mascarą w nos, więc teraz próbuje zmyć ją naślinioną ręką.
- Młoda! Wyglądasz seksowniej niż coś seksowego.
- A co jest tym czymś seksownym?
- Nie wiem.... - mruczy Gocha - może... Gruszka?
- Gruszka? - wybucham śmiechem.
- Tak, mężczyźni lubią kształt gruszki - if you know what i'm mean.
- Myślisz, że będę musiała mówić z nim po angielsku? Już dawno z nikim nie rozmawiałam i trochę się boję.
- Nie bój żaby - stwierdza pewnie i wychodzi z pokoju, aby po chwili wrócić z chyba pół litrowym kieliszkiem wina - Pij! Masz na to 2 minuty!
Alkohol - to co zestresowane, małe misie lubią najbardziej. Wciągam to w kilka minut i poprawiam blond loki, by kształtniej opadały na krwistą barwę mojej sukienki.
Wciskam na nogi balerinki, nie będę się męczyć dla jakiegoś Enzo czy jak mu tam na butach na obcasach. Obcasy zarezerwowane muszą być na specjalne okazje, takie jak oglądanie serialu sama w domu na rozwiniętym kocu czy siedzenie na łóżku i podziwianie jakie one piękne i niewygodne.
Gosia sprzedaje mi kopniaka na szczęście a ja zbiegam schodami na dół, by nie spóźnić się na tramwaj. Trwa to zaledwie chwilę (możliwe, że więcej a ja po prostu zagięłam się w czasoprzestrzeni), ale stoję pod wskazanymi wcześniej w rozmowie drzwiami i chcę nacisnąć dzwonek, gdy nagle nie wiadomo z jakich powodów zamiast stresu zaczynam odczuwać rozśmieszenie. Śmieję się jak idiotka przed drzwiami. Bawi mnie ta sytuacja, wygrałam konkurs a jedyne co to mi da to poznanie nic nie wpływowego starego fotografa co mnie będzie fotografować. Jestem praktycznie blisko wycofaniu się, gdy przez moje neurony przepływa informacja: może będzie darmowe wino i już przyciskam guzik a w uszach rozlega się dźwięk drażniącej melodii. Czekam dosłownie sekundę i widzę, że klamka opada ku dołowi tylko po to, by zaraz mógł stać w nich Enzo. I wcale nie jest starym, śmierdzącym alkoholem fotografem. Jest po prostu... Jakby to napisać, że brak mi słów? Chyba już wiem (BRAK SŁÓW!!!!!!!!!!!!!!) Jest przystojny a ja w tym momencie chowam się w swoją podświadomość małej dziewczynki i nie chcę z niej wychodzić. Nic mi powtarzanie sobie: Masz 22 lata, powinnaś zachowywać się mniej infantylnie. Nogi mam jak z waty, oczy rozszerzone i ten głupkowaty uśmiech na twarzy.
- Hello - teraz to dopiero wymiękam widząc ten uśmiech - I'm Enzo, you must be Sandra, right?
- Yes - lakonicznie i wstydliwie odpowiadam.
Wyciąga ku mnie rękę i spodziewam się, że mówi coś typu 'nice to meet you', ale z uwagi na to, że jestem totalnie zaskoczona uśmiecham się głupkowatym uśmiechem numer 2 i wchodzę do środka.

the vampire diaries, klaus, The Originals, niklaus, joseph morgan




1 komentarz: