
Pociąg jechał powoli, momentami zatrzymując się na stacjach a takt kół kołysał mnie sprawiając, że po pewnym czasie zaczęłam odczuwać senność. Gdyby nie fakt podniecenia na samą myśl przygody w jaką się wplątałam możliwe, że zasnęłabym na długie godzinny wykończona podróżą, ale dziś jakoś specjalnie nie mogłam zmrużyć oka. Wpatrzona w krajobraz za przybrudzonym oknem myślałam o wszystkim tym co ostatnio miało miejsce i tym co mogło się stać w najbliższych dniach mojego życia. Słońce pięło się ku dołowi zalewając pola złocistym blaskiem, w oddali na opustoszałej szosie zmierzał z cicha rower a niebo przybierało kolor fioletowej poświaty.
"Będziesz moja" - odbijało się od ścian niestablinych ścian przedziału. Samo wyobrażenie tych słów powodowało, że na moje ciało wstępowały dreszcze a usta podnosiły się tworząc coś na znak kwaśnego uśmiechu. "Będziesz moja" - to Twoje ostatnie słowa, które powiedziałeś mi, gdy rozmawialiśmy. Niczym deliaktny a jednak spłoszony odgłos motylich słów usłyszałeś: "nigdy nie będę Twoja". Sprawiłam czterema słowami zabicie wszelkiej nadziei na szczęśliwe niczym hollywoodzkie zakończenie Naszego romansu, odbierając wszelkie prawo wyobrażania Nas sobie jako coś, co stanowi filar życia. Czy miałam ku temu prawo, skoro kłamałam? Zawsze byłam Twoja, dużo wcześniej niż te słowa, które padły z Twoich słów. Czy miałam prawo Cię odepchnąć wtedy kiedy pragnęłam Ciebie najbardziej? Najważniejsze zaś pytanie brzmi: dlaczego to zrobiłam? Chyba się bałam, myślę, że strach przed Twoją nieobecnością spowodował, że bałam się rosnących ku Tobie uczuć. Potem jak na kobietę przystało musiałam wszytsko rozwalić i to chyba odpowiedź na pytanie co robię w tym pociągu, w przedziale w którym unosi się zapach dopiero zakupionej przeze mnie kawy i zapachu kartek z książki otworzonej na 22 stronie. Pora jechać dalej, przed siebie, by się uwolnić od tego wszytskiego co nas ostatnio więzi - jeśli masz pojęcie o czym mówię, zapewne sam tego pragniesz.
Pociąg powoli zaczął zwalniać, więc wzięłam torbę leżącą obok siebie na siedzeniu i otworzyłam drzwi przedziału. Zawsze czekając na wyjście z pociągu strasznie się denerwuje, w tym przypadku nie było inaczej, stałam cała spięta czekając, aż drzwi otworzą się a nowa porcja świeżego powietrza zmierzwi moje włosy. Lekkie szarpnięcie do przodu, niesamowity hałas w przedsionku i oto jestem. Stacja mimo późnej pory roi się od turystów i odbierających swoich znajomych ludzi. Jedni rzucają się na siebie radośnie, drudzy płaczą ze szczęścia a jeszcze inni żegnają się przygnębieni. Stoję sama pośrodku tego tłumu i nie wiem w którą stronę się ruszyć, by się nie zgubić. Nigdy nie lubiłam zbytnio zatłoczonych miejsc a w szczególności tak cholernie pełnych jak ten peron. Nagle czuję, że czyjaś dłoń łapię moją rękę i ciągnie ku sobie.
- Jesteś... - oczy Twoje uśmiechają się do mnie a serce biję znacznie szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.- Jednak przyjechałaś...
Stoję nadal przed Tobą wpatrzona w Twoją postać i nie mogę wydobyć z siebie ani słowa. Jeżeli podajesz się za mojego przyjaciela, jeżeli nadal chcesz nim być to dlaczego sprawiasz mi swoję obecnością tyle bólu i szczęścia zarazem. - Jestem - odpowiadam półgłosem - i padam z nóg.
- Kupiłem Ci kawę, Twoją ulubioną - wyciągasz kubek z wrzątkiem przed siebie i odbierasz ode mnie bagaż.
Nie słyszę już gwaru panującego na peronie, ani ludzi nie dostrzegam, kroczę przy Twojej osobie i zapominam nawet o piciu kawy, bo mój żołądek nie jest w stanie jeść ani pić przy Tobie niczego. Nie widzieliśmy się już przecież kilka miesięcy a mimo to wydaję mi się, że nic się nie zmieniło. Ty nadal pamiętasz moją ulubioną kawę a ja nadal nie zapomniałam jednej, jedynej nocy jaka nas kiedyś przypadkowo połączyła.
Prowadzisz mnie spoglądając od czasu do czasu na mnie z góry, skręcamy w wąskie labirynty podziemnych uliczek, idziemy znów po schodach i wychodzimy na chłodne powietrze. Przez całą drogę mówię dość mało ciągle polegając na Twoich przemyśleniach.
- Miałaś udaną podróż?
- Nie było aż tak tragicznie, trochę mi się dłużyło, ale miałam książkę ze sobą. Skoro mamy jechać metrem muszę kupić sobie bilet.
- Nie przejmuj się tym, kupiłem Ci już trzydniowy - w końcu zostajesz ze mną na dłużej.
- Cholera!
- Aż tak bardzo nie cieszysz się z tych kilku dni w moim towarzystwie?
- Nie - śmieję się i atmosfera wydaję się w końcu rozluźniać - oparzyłam sobie język Twoją cholerną kawą.

Doszliśmy do Twojego mieszkania, noc stawała się już w pełni, było chłodno i powoli zaczynałam się już trząść z zimna a klatce schodowej panowała zupełna ciemność. Dozorca zapewne znów zapomniał wymienić żarówkę. Szłam po omacku, słysząc Ciebie za sobą. Kiedyś czytałam, że aby włączyć wrażliwiej odbieranie jakiegoś zmysłu wystarczy uśpić jakikolwiek inny.

Wyprzedzając mnie upoważniłeś mnie do bez winnego i spokojnego zatonięcia w Twoim zapachu. Myśli zaczęły mi wariować jak oszalałe, dokładnie tak samo pachniałeś, gdy szłam spać obok Ciebie kilka miesięcy temu.
- Co się dzieje? Boisz się? - wyrwałeś mnie z zamyślenia przystając na schodach.
- Dlaczego miałabym się bać?
- Mocniej ścisnęłaś moją dłoń. Zaraz będziemy na miejscu, musiało stać się coś poważniejszego. Winda również nie działa, dlatego zmuszony jestem Ciebie prowadzić schodami. Przykro mi zważywszy, że jesteś po naprawdę ciężkiej podróży.
- Nic nie szkodzi. Naprawdę czuję się dobrze i o dziwo wcale nie jestem zmęczona. Zastanawiam się właściwie dlaczego mnie ściągnąłeś do siebie, musiało stać się coś jeszcze bardziej poważniejszego niż problem z prądem, bo od tego wybacz, ale Cię nie wybawię.
- Zabawna jak zawsze. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. - stanąłeś przed drzwiami z numerem 22 i wyciągnąłeś klucze. Telefon ułatwił Ci rozproszenie ciemności, więc bez żadnego kłopotu usłyszałam zgrzyt zamka. Wpuściłeś mnie przed sobą i całując mnie po raz drugi w czoło kazałeś zaczekać w przedpokoju. Po chwili wróciłeś zapalając po drodze wszystkie z możliwych świeczek.
- Może nie są to najlepsze warunki na spotkanie po dość długim czasie, ale bynajmniej jest romantycznie.
- Uroczo wręcz. Mam nadzieję, że Twoje świeczki nas rozgrzeją, gdy temperatura z braku prądu znacznie spadnie - rzuciłam ironiczny tekst w Twoim kierunku a Ty w tym samym momencie odłożyłeś światełko na komodzie. Wbiłeś we mnie wzrok i wydawać by się mogło, że chwila, która nadeszła trwa wieczność.
Przedpokój w jakim staliśmy był wąski, ale w tym momencie wydawał mi się mieć jeszcze mniej miejsca. Atmosfera jaka go wypełniła sprawiła, że skurczył się w jednym momencie do rozmiarów pudełka po zapałkach. Podszedłeś do mnie na odległość ręki i niekulturalnie zabrałeś mi oddech na kilka sekund mojego życia.
- O to się nie martw, to najmniejszy problem.
- Brzmi tajemniczo.
- Bardzo, przypominając fakt, że jak jeszcze nie miałem tego - tu wskazał na swój całkowicie seksowny kilkudniowy ciemny zarost - to byłem skautem. Jakieś śpiwory pochowane w szafach zapewne załatwią całą sprawę.
W myślach zaklęłam sama siebie wielbiąc zarazem panujący w pokoju półmrok, który w tym momencie skutecznie maskował czerwień na mych policzkach. Twoje ręce objęły moje ramiona tylko po to, by pomóc mi w zdjęciu płaszcza a mimo to specjalnie czy też nie zahaczyłeś opuszkami palców o moją szyję - najbardziej erogenny fragment mojego ciała. W mych myślach leżeliśmy teraz na łóżku i znów oddawałam się pieszczocie Twoich ust ssących pulsujące żyły aorty, znów musiałam pudrować do pracy obojczyki, by zakryć swoją przynależność do Ciebie i ponownie wbijałeś swe zęby w moją skórę zadając mi wręcz dziki i rozkoszny ból podniecenia.
- Przygotowałem dla Ciebie kolację, muszę ją tylko odgrzać a w tym czasie możesz wziąć prysznic. Przygotowałem też dla Ciebie sypialnię, ja będę spać w pokoju biurowym na sofie, bo drugi pokój mam zawalony pracą. Masz tu ręcznik, szampon jest pod umywalką, gdybyś potrzebowała czegoś do spania to weź sobie koszulkę z szafy, wiesz gdzie jest.

Podczas tego prysznicu wielokrotnie muszę zbesztać siebie za brutalne pogwałcenie swoich myśli. W każdych ich obrazie pojawia się Jego twarz a w głowie zamiast szumiącej wody odbija się echem Jego głos. Jak mam wytrzymać te dni mieszkając w Jego domu, leżąc obok Jego pokoju, jedząc z Nim wspólne posiłki bez najmniejszego wręcz zbliżenia? Wszystko co mnie tu otacza jest takie "nie moje". Mogę jedynie otulać się Jego zapachem, dotykać Jego rzeczy i mówić z Nim o rzeczach błahych. Tak wiele tu Jego, że sama siebie zatracam w Nim. Kręci mi się w głowie na samą myśl o tym, czy ja również jestem Jego, skoro się tu znalazłam. Pora zakręcić wodę i stawić czoła nocy obok człowieka o którym było każde marzenie senne w ostatnich kilku miesiącach mojego życia, obok osoby, którą widywałam w każdym sennym uniesieniu i którego dotykałam na jawie, gdy nieprzebudzona do końca wiłam się w rozkosznym jęku.
- Lubisz czerwone wino? - słyszę z korytarza uniesiony męski głos.
Gdyby w tym momencie złapał za klamkę otworzyłyby się z skrzypnięciem i zobaczyłby mnie zupełnie nagą. Już sama ta myśl sprawia, że rumienię się niczym małe dziecko przyłapane na jakimś niecnym uczynku. Doskonale wiem, że nie zamykając drzwi chciałam tylko, by marzenia jakie wyobrażałam sobie w trakcie kąpieli przybliżyć trochę bardziej do realności. Przecież tak naprawdę mógł wejść, mógł zrobić ze mną te wszystkie rzeczy jakie miałam przed oczyma wyobraźni i zniewolić mnie swoją osobą doszczętnie.
- Lubisz czerwone wino? - tym razem o drzwi odbija się lekkie stukanie palcami.
- Uwielbiam - owijam swoje ciało w miękki biały ręcznik zbierając w sobie całą odwagę. Popycham klamkę przed siebie i już stoi przede mną z butelką wina w ręce. Przytrzymując lekko ręcznik dłonią wbiłam wzrok w Jego oczy. - przecież doskonale o tym wiesz...
Na twarz wypełznął grymas zaskoczenia i dałabym sobie rękę uciąć, że w Jego wejrzeniu zauważyłam błysk. Podniecenie? Pożądanie? Zdziwienie? Nieważne, był tam a to liczy się w tym momencie najbardziej. Kafelki łazienki stają się z każdą chwilą bardziej mokre od kapiących na nie zimnych kropli wody. Dzieli Nas tylko kilka oddechów a napięcie jakie czuję w każdym centymetrze mojego ciała prawie powala mnie z nóg. Nastaje milczenie, które zawisa niczym ostry nóż między nami. Boję się powiedzieć już cokolwiek z uwagi, że spadnie i zabiję tę perfekcyjną chwilę. Po prostu wpatrzona w Jego twarz oczekuję.

cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz