W lesie
Wziąłeś
mnie dziś na spacer po lesie, zaczyna się wiosna, więc było dosyć ciepło.
Promienie słońca gładziły Nasze jeszcze nie opalone twarze, Twoje splecione z
moimi dłonie pachniały wilgocią jak liście wypuszczające pączki. Kręciłam się i
opowiadałam o swoim przeżytym dniu z wielkim uśmiechem na twarzy, patrzyłam się
w Ciebie swoimi oczyma i nie było w tym nic co uważane jest za nieprzyzwoite.
Wziąłeś mnie dziś na spacer i był to najdłuższy i najlepszy spacer tej wiosny.
Szliśmy wąską, piaszczystą aleją zachwycając się zapachem nadchodzących
ciepłych dni, ciesząc się swoją obecnością. Nagle czas zatrzymał się w miejscu,
cisza, która zapanowała w lesie pochłaniała każdą z Naszych myśli i kiedy
zwariowana wykrzykiwałam swój zachwyt nad tym dniem Ty ścisnąłeś mocniej moją
prawą rękę przyciągając mnie do siebie. Zobaczyłam Twój pragnący wzrok,
wiedziałam, że w tym momencie płoniesz a Twoje jeansy stają się ciaśniejsze.
Czułam to kiedy przylegałam do Ciebie całym ciałem, wyobraziłam sobie cóż za myśli
przechodzą przez tę mądrą głowę. W tym momencie doskonale wiedziałam, że nie
wrócę szybko do domu, że droga okaże się o wiele bardziej zawiła i długa. Cały
las milczał i tylko świst Twojego przyśpieszonego oddechu wypełniał dziś mój
krwiobieg. Twoje ręce drżały osuwając się po mojej kurtce, gładząc moje włosy.
Nie liczy się nic... jest tylko ten wielki las, Nasze perfumy, Nasze usta. O
Boże, słyszysz moje serce, które szaleję z rozkoszy. Kładziesz swoją rękę na
moim policzku, przesuwasz rękę w tył mojej głowy, mierzwisz mi włosy, stoisz
centymetr ode mnie, patrzysz tak namiętnie w moje oczy. Smyrasz mój nosek swoim
i przysuwasz się bliżej i bliżej. Twoja pierś opiera się o moją, przesuwasz
mnie ku tyłowi tak, że plecami ląduję na pobliskim drzewie. Nasze ręce splatają
się ze sobą, policzki tulą się nawzajem a Twoje spodnie napierają na mnie
gwałtowniej. Twój język smakuję moje perfumy.
- Boże, tak smakuje niebo... - mruczysz mi do
ucha a ja zamykam oczy wplatając rękę w Twoje krótkie włosy, dociskając Twoje
słodkie usta ku mojej szyi. Podgryzasz ją delikatnie zostawiając na niej znak
Twojej przynależności - malutkie, słodkie malinki. Spoglądasz w moje
wystraszone oczy. Rozpinasz moją kurtkę, charakterystyczny zgrzyt zamka
przyprawia mnie o dreszcze. Moja kurtka leży na ziemi a Ty przybliżasz swoje
usta ku moim delikatnie pieszcząc je językiem. Twoje ręce lądują na moich
pośladkach wbijając w nie paznokcie. Podnoszę prawą nogę i oplatam się wokół
Ciebie jak bluszcz o drzewo. Spójność między Nami sprawia, że zapominam się i
całuję Ciebie namiętniej i agresywniej. Opuszki Twoich palców, które chcę znać
na pamięć wywołują dreszcz kiedy ściskają delikatnie moje policzki. Poddajemy
się rozkoszy, zamykając Nasze oczy. Twoja biała koszula pobrudzi się kiedy
zrzucę ją na ziemię, ale nie dbam o to, bo mam ochotę rozpiąć ją guzik po
guziku. Twój czarny płaszcz upadł na wilgotną trawę a Twoje zimne ręce
zawędrowały pod moją bluzkę wywołując tym samym gęsią skórę na moich plecach,
które teraz delikatnie ściskasz dłońmi. Zaczynam się rozluźniać pod ich
magicznym dotykiem. Gdy jedna z Twoich dłoni masuje moje plecy drugą
przytrzymujesz moją szyję oddychając prosto w mój prawy policzek,
przekrzywiając trochę moją głowę szepczesz mi do ucha:
- Pożądam Ciebie jak nikt inny w świecie, Twojego
smaku, Twoich ust i Twoich dłoni. - pochwyciłeś moją prawą rękę i pocałowałeś
ją delikatnie swoimi wargami. Widziałam dokładnie ich zarys, gdy rozpływały się
na mojej bladej skórze. Przysunąłeś ją ku swojej twarzy i niczym subtelne
uderzenie wiatru musnąłeś mój nadgarstek swoim językiem zostawiając na mnie
Twój mokry ślad. Odpinam Twój górny guzik a Ty w tym samym momencie wślizgujesz
się dłonią między moje uda i masujesz poprzez spodnie moją waginę.
- jesteś wilgotna Maleństwo. - całujesz znów moją
szyję zaciskając raz po raz na niej swoje wilgotne i ciepłe wargi. Twój oddech
oplatający moje ciało, guzik za guzikiem i widzę Twój tors podnoszący się
szybko znaczący o Twoim podnieceniu, które przelewasz w moją stronę jeszcze
mocniej masując moją mokrą przyjaciółkę. Wysuwam koniuszek mojego języka i
wędruję nim po Twojej małżowinie usznej zachwycając się Twoim zadowolonym
mrukiem. Twoje palce łapią moją bluzkę i podnosząc moje ręce ku górze
zdejmujesz mi ją powoli. Kiedy tak stoję przyparta do drzewa w samym koronkowym
staniku, spoglądasz łapczywie na wylewające się z niego piersi, na wystający
prawy sutek sterczący i wołający Twoje spragnione wargi. Przyklękasz, łapiąc
moje wcięcie swoimi zimnymi rękoma i zaczynasz lizać całością swojego ciepłego
języka moje nabrzmiałe piersi. Ręce gniotą mój biust, macając go
sprawiasz wrażenie wygłodniałego ostrego traktowania. Okrężnym ruchem
gwałtownie dotykasz je tak iż falują wymykając się spod Twoich spoconych rąk.
Gdy zlizujesz ze mnie cały zapach potu i perfum jedną ręką rozpinasz swój
rozporek wywołując tym samym u mnie stan tak wielkiej ekscytacji, iż zaczynam
tonąć w swych sokach. Przygryzam się w wargi zbyt mocno czując tym samym
ból w prawym dolnym kąciku ust. Całujesz mnie w nie, krwawię a Ty zlizujesz
smak mojej krwi sycąc się jej zapachem i metalicznym smakiem. Oddając się Twoim
namiętnym pocałunkom czuję jak Twoje rozbiegane palce unoszą ku górze moje
ramiączka i zsuwają je po moich ramionach, wędrujesz ku zapięciu i rozpinasz je
sprawnie jedną dłonią, drugą zaś przytrzymujesz moją twarz i toniesz w moich
oczach. Nie odrywając od nich wzroku zrzucasz mój biustonosz na ziemię. Próbuję
odwrócić twarz od Twoich oczu, boję się tak bliskiego kontaktu z nimi, gdyż
widzę w nich Twoje wszystkie myśli na mój temat, Twoje wszystkie pożądania i
emocje. Kiedy pragnę się od Ciebie wyrwać Ty zaciskasz swoje palce na moich
policzkach trochę bardziej i lewą ręką odpinasz guzik od swoich spodni. klękasz
przede mną i całując mój płaski brzuszek mruczysz, dłońmi rozpinasz moje guziki
od spodni, delikatnie wślizgujesz się ręką między moje uda i sprawdzasz
wilgotność mojej waginy poprzez spodnie.
- jeszcze bardziej mokra i soczysta.
- zrób coś Szaleńcze. - mowie z zacięta miną.
patrzysz na mnie z dołu i uśmiechasz się ironicznie. Wstajesz i próbujesz
pocałować moje ucho a kiedy zamykam oczy zamiast czuć Twój język słyszę oddech
napalonego mężczyzny. Masz go w garści, stabilnego i twardego. Twój oddech
odbija się o taflę mojej zjeżonej skóry. Zaczynam spazmatycznie sapać a Ty
przyśpieszasz tępo ujeżdżania go. Odwracam głowę w prawo a Ty wgryzasz się
soczyście w miejsce tętnicy szyjnej i kąsasz ją tak, że doprowadzasz mnie tym
samym do granic wytrzymałości. Swoją małą rączką pieszczę swoje piersi a drugą
trzymam się drzewa, wbijając w korę pazurki. Ześlizguję się dłonią ku brzuchowi
i przekraczając stan moich spodni ląduję w swojej mokrej, soczystej i miękkiej
dziurce. Ah, moje soki spływają po moich palcach, więc wyjmuje je teraz i
wkładam je do twoich ust. Czujesz jej smak, czujesz jej zapach, czujesz moje
podniecenie w sobie i jedyne o czym teraz myślisz jest chęć rozebrania mnie i
wycałowania moich warg, zlizania z nich całej słodyczy, napojenie się mną.
Zatopienie się we mnie, wchłonięcie mnie i ujarzmienie mnie. Tutaj, teraz,
zaraz. Pod tym drzewem.
Wbijam paznokcie w Twoje plecy i drapię je
zostawiając na nich znak Twojej uległości - soczyste zadrapania będące drogą ku
rozkoszy. Twoje dłonie łapią moją głowę i muskasz moje czoło, szaleję z
rozkoszy pożądania. pieścisz językiem moje usta, niedawno przegryziony
kącik, który pod Twoim słodkim dotykiem szczypie delikatnie. Twoje dłonie
wplecione w moje blond włosy natarczywie szarpią mnie ku Tobie, nie pozwalając
na oderwanie moich ust od Twoich. Jednym palcem gładzisz moje plecy, zjeżdżając
po linii kręgosłupa. Odrywasz się ode mnie na moment i spoglądasz na
mnie. Zauważasz wyostrzone brwi, rozbiegany, mętny wzrok próbujący uciekać
przed Twoim, przybijasz mnie swoimi zielonymi oczyma ku drzewu sprawiając, że
tak ciężko mi oddychać. Każdy mój gest, każde westchnięcie i każdy szept
Twojego imienia wywołuje u Ciebie wzmożoną erekcję. Zdejmujesz moje spodnie i
odwracasz mnie do siebie tyłem..
- wypnij się Skarbie, chcę podziwiać Twoje ciało.
- nie wiem czy powinniśmy. - w tym samym
momencie Twoja prawa ręka ląduję na moim pośladku wydobywając głośny plask
mojej skóry. Klaps sprawił, że moja pupcia drga w obłędnym pożądaniu.
- oprzyj się pewnie o drzewo, rękoma oprzyj się i
milcz.
- ale...
Odwracasz mnie tak szybko, że znów jestem do
Ciebie przodem, dłonie duszą moją szyję a Twoje usta delektują się moimi
wargami. Nie mogę odwzajemnić Twojego pocałunku, zaczynam się dusić z powodu
braku tlenu, wtedy zwalniasz uścisk swoich palców i wpychasz mi język między
wargi, przejeżdżając nim po moim podniebieniu. Biorę głęboki oddech i niepohamowanie
zaczynam jęczeć.
- oprzyj się o drzewo i milcz. - posłusznie
wypinam się do Ciebie a Ty klęcząc całujesz moje płatki po których toczą się
soki podniecenia. Masujesz moją waginę całą dłonią w dalszym ciągu liżąc mnie i
doprowadzając do stanu upojenia. Rozchylasz moje wargi i szukasz łechtaczki,
która znaleziona i pieszczona Twoim dociskającym ją palcem sprawia, że me
napoje spływają po Twojej brodzie i szyi. Wstajesz i nie licząc się z niczym
rozwierasz moje wargi sromowe zachwycając się ich widokiem. Wiem, że zaraz
będziemy pierdolić się do granic wytrzymałości, że zaraz poczuję Ciebie w
sobie, zaciskam więc mocniej dłonie na korze. Wchodzisz we mnie
gwałtownie aż jęczę prosząc Ciebie byś tego nie robił, kiedy jednak go
wyciągasz wiję się z rozkoszy błagając byś wdarł się we mnie mocniej i
gwałtowniej. Z Twoim pierwszym pchnięciem bioder stałam się ciaśniejsza i
pragnę Ciebie bardziej. Twojego dogłębnego spenetrowania mnie i niemożliwie
długiej ekstazy. Czuję Ciebie, czuję, że wchodzisz do końca, przygryzam swoje
nadgarstki u prawej dłoni, by nie jęczeć z bólu. Nasze ciała tworzą spójność,
zatracamy się w sobie, uprawiamy seks w tantrycznym wręcz uniesieniu. Nie ma
mnie tu a wszystko co się dzieje - dzieje się w moim ciele i duszy. Nie czuję
lasu, ani chłodnego powietrza. tylko Ciebie, Twoje dłonie, Twoje ruchy, stałeś
się wszystkim - prócz Ciebie nie ma teraz nic. Orgazm był ukoronowaniem Naszego
stosunku, jednoczesne dojście na wyżynę rozkoszy sprawiło, że poczułam się
wyzwolona pod objęciami Twoich ramion.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz